09.05.2004r.

Czego boją się Islandczycy?


Gdy jedziemy na Islandię, spotykamy tam jej przemiłych i spokojnych mieszkańców. Dziś już trudno sobie nawet wyobrazić, że to potomkowie groźnych i okrutnych piratów - Wikingów. Co prawda wielokrotnie możemy spotkać rosłych, mocno zbudowanych mężczyzn, których wystarczy tylko odziać w skórę niedźwiedzia, by stanęli przed nami jakby żywi Wikingowie, ale dziś, to tylko biznesmeni, sportowcy, piloci samolotów, pracownicy warsztatów samochodowych itp. Jednak w ich oczach wciąż tkwi jakaś siła i moc, a ich dumna postawa przypomina nam, że Islandczycy są niezależnym narodem.

I o ile kontakt z samymi Islandczykami nie zabija jeszcze mitu o ich przodkach - wojownikach, o tyle zaznajamiając się z ich bardzo restrykcyjnymi przepisami dochodzimy do wniosku, że Oni się WSZYSTKIEGO BOJĄ!

Tak więc, już na granicy dowiadujemy się, że nie przepisy, to w można wwieść zbyt długiego noża (biada kucharzom i rzeźnikom z własnymi przyborami), nie można wwieść surowego lub wędzonego mięsa (jakoś przylatujące z zagranicy ptaki nie są zawracane... :).

Do tego dochodzi właściwie zakaz (bo obwarowany okropnymi przepisami powoduje, że nie jest możliwością dla zwykłego śmiertelnika spełnić wszystkie warunki) przywozu zwierząt domowych, czyli turysta nie może zabrać w podróż swego pupila. Zrozumieć można dbałość o nierozprzestrzenianie się chorób, ale przecież pies lub kot zbadany przez odpowiedniego weterynarza, nie ma w sobie więcej zarazków niż jego właściciel (nie wspominając o ptakach, które z obcych krajów mogą przynieść bez problemu każdą chorobę). Jeżeli chodziłoby o zapobieganie pozostawiania psów lub kotów na Islandii wystarczyłoby wprowadzić opłatę w wysokości np. 5000 koron (ok. 250 zł) za wjazd pupila - opłata taka na pewno sprawiałaby, że na Islandię turyści braliby jedynie zwierzęta, które naprawdę kochają i z którymi raczej nie chcą się rozstawać. Z pewnością przyczyniłoby się to do zwiększenia ilości turystów, którzy wreszcie mogliby przyjeżdżać ze swymi czworonożnymi przyjaciółmi.

Ale na tym nie koniec! Chcąc wwieść sprzęt łowiecki lub wędkarski, również trzeba mieć zaświadczenie, że sprzęt był... dezynfekowany lub że jest nowy. Jeśli nie mamy na to dowodu, to dezynfekcja (odpłatna) będzie dokonana na lotnisku.

Aby dopełnić tego obrazu grozy dodajmy, że jeszcze do niedawna na Islandii panował zakaz sprzedaży... piwa!

Niejednokrotnie zastanawialiśmy się dlaczego na Islandii, która przecież słynie z braku przestępczości, przepisy są aż tak bardzo restrykcyjne?
A może właśnie dzięki tym przepisom Islandczycy byli dotąd aż tak spokojni?
A może kiedyś bardziej "rozrabiali"?
Oczywiście odpowiedź brzmi: NIE!
Prawdopodobnie, tak restrykcyjne prawo bierze swój początek w podobnie restrykcyjnym prawie innych krajów skandynawskich (głównie Danii). Pamiętajmy, że Islandia była dawniej częścią Królestwa Danii a później już po uzyskaniu niepodległości pod formalnym panowaniem króla duńskiego.

Na koniec warto dodać, że mimo, iż rządzący politycy utrzymują restrykcyjne przepisy, to miłująy wolność i swobodę Islandczycy, sami nie do końca trzymają się ustalonego prawa. Np., nawet w dobie proihbicji, niejedna islandzka rodzina produkowała wysokoprocentowy trunek. 'Tradycja' ta pozostała wielu z nich do dziś.

Przepisy na Islandii powoli łagodnieją... Można już swobodnie kupić piwo. Podatki są obniżane z roku na rok. Islandia staje się bardziej otwarta na świat, a nam, właścicielom czworonogów, pozostaje mieć nadzieję na liberalizację przepisów dotyczących zwierząt.



Skomentuj ten artykuł na forum





Copyright © 2003-2006 ICELAND.PL
Wszelkie prawa zastrzezone - All rights reserved