30.03.2005r.

Bez prezentu nie wejdziesz do sypialni


Dobre islandzkie wesele powinno trwać od 4 do 14 dni. Zazwyczaj trwało jednak około tygodnia. Odbywało się ono w domu panny młodej, pod warunkiem, że w okolicy był kościół. Jeżeli go nie było, to wesele odbywało się tam, skąd bliżej było do kościoła.

Zanim para mogła powiedzieć sakramentalne "tak", konieczne było ogłoszenie zaręczyn w kościele, podczas trzech niezależnych okazji. Zazwyczaj, pierwszy raz ogłaszało się to w kościele panny młodej, drugi - pana młodego, a co do trzeciego nie było szczególnych ustaleń w tradycji.

Samo wesele zazwyczaj zaczynało się dzień przed samym ślubem. Dzień przed był często wykorzystywany na ostateczne deklaracje ze strony młodych. Musieli oni wtedy potwierdzić chęć zawarcia związku małżeńskiego. Goście natomiast poświęcali ten dzień na zażywanie trunków. Ludzie wznosili toasty: każdy do każdego, do Ducha Świętego, Najświętszej Panienki, na powitanie każdego nowo przybyłego weselnika. Wtedy też zaczynały się już popisy recytatorskie, goście prześcigali się w wymyślnych mowach i toastach. Często goście bawili się w Vítabikar (tzw. karniak) - rodzaj gry towarzyskiej, w której jeden z weselników musiał podbiec do gości z pełnym kielichem w ręku, obrazić ich i skląć jak się da. Gdy obrażający i obrażany napili się ze wspólnego kielicha wszystkie animozje były wybaczane i zabawę można było kontynuować. Oczywiście przy takich okazjach zdarzało się, że jeden z drugim gościem pobili się, ale nie można się temu zbytnio dziwić, bo goście, jeżeli tylko wesele było dobrze przygotowane, byli już w stanie absolutnego upojenia alkoholowego. Ponieważ szczytem braku kultury i szacunku dla własnej rodziny byłoby, gdyby na weselu dla kogokolwiek zabrakło czegokolwiek, dlatego rodziny państwa młodych zazwyczaj wydawały na te dni znacznie więcej pieniędzy niż były w stanie. Klasyczne polskie "zastaw się a postaw się."

Na każdym weselu musiał być oczywiście mistrz toastów. Był nim zazwyczaj, przyzwyczajony do publicznych wypowiedzi, ksiądz lub urzędnik miejski. Jednak kandydat musiał wykazać się nie tylko talentami oratorskimi lecz również umiejętność śpiewu musiał mieć opanowaną na tyle, by zabawiać gości. Często mistrza toastów przywoziło się z drugiego końca kraju, aby w oczach gości wzmocnić efekt jego umiejętności. Ponieważ wesele trwać musiało kilka do kilkunastu dni, należało na wesele zamówić przynajmniej dwóch mistrzów toastów. Chroniło to przed sytuacją, w której zabrakłoby toastów z powodu zmęczenia, chrypki, czy alkoholowej niedyspozycji.

Rzecz jasna wesele musiało być przygotowane przez najlepszą gospodynię w okolicy, jak również niezmiernie ważną sprawą było zatrudnienie zaufanego i wiarygodnego piwniczego. Musiał to być człowiek szanowany, któremu można było powierzyć domowe skarby. Panie na weselach popijały napoje lżejsze, natomiast mężczyźni raczyli się głównie tradycyjną islandzką wódką - brennivínem o zapachu kminku. Dobry gospodarz zatrudniał też ludzi do podawania napojów i alkoholu. Każdy z nich bywał przypisany do określonej części stołu. Ludzie ci, prócz obsługiwania biesiadników, mieli też za zadanie spełniać jeszcze jedną, niezwykle ważną rolę - pilnowali czy ilość podanych sreber zgadzała się z obecną ilością. Cała srebrna zastawa była zazwyczaj kolekcją wszystkich sreber ze wszystkich okolicznych farm, często z tych, na których wcześniej gospodarz był gościem na weselu...

W dzień ślubu, czyli zazwyczaj w niedzielę, pan młody przywożony był przez męską część gości do kościoła. Jechali konno w dwuszeregu. Pan młody miał być otoczony przez członków najbliższej rodziny oraz mężczyzn najbardziej szlachetnych. Mniej szlachetni młodzi mężczyźni jechali z przodu a starsi zamykali orszak. Dzwony kościelne biły w momencie przyjazdu pana młodego. On sam po wejściu do kościoła miał czekać na przybycie swojej wybranki.

Dopiero wtedy panna młoda mogła wejść do kościoła w towarzystwie kobiet i drużby. Iść musiała powoli i dostojnie. Ustalono nawet, że jeżeli przebycie trasy normalnie zajęłoby pannie młodej trzy minuty, to znaczy że w dniu ślubu ma iść minut piętnaście. Ceremonią wtedy oficjalnie się rozpoczyna.

Czasem zdarzało się, że po ceremonii obchody weselne zaczynały się z symboliczną ilością trunków, na początku z podziałem na płci. Dopiero po pewnym czasie do rąk panny młodej przysyłano zaproszenie aby wraz z innymi kobietami zaszczyciła towarzystwo mężczyzn. Wtedy wszyscy zasiadali do wielkiego stołu. Pan młody siedział po jednej stronie a panna młoda po drugiej, ksiądz pomiędzy nowożeńcami a rodzicami, bądź drużbami i blisko mistrza toastów. Pozostali goście siedzieli po obydwu stronach długich stołów ustawionych naprzeciwko wielkiego stołu państwa młodych. Rzecz jasna im gość szlachetniejszy lub bliżej spokrewniony z nowożeńcami, tym siedział bliżej ich stołu.

Zazwyczaj podawano trzy posiłki, zaczynając od pieczywa, potem dań mięsnych (podczas później zimy lub wiosny podawano najprawdopodobniej hangikjöt, czyli wędzony, a najczęściej później jeszcze gotowany, przysmak z mięsa jagnięcego lub baraniego), a posiłki kończyło się podaniem potraw na słodko. Jeśli młodzi pochodzili z niezamożnych rodzin, goście mogli liczyć raczej na bufet z zakąskami, ciastami i pieczywem, który ktoś czasem nazwać mógł smörgasborð.

Po jakimś czasie panna młoda, w asyście kobiet, opuszczała mężczyzn jeszcze w trakcie zabawy i szła do domu, gdzie na nowożeńców czekało łoże małżeńskie. Towarzyszące pannie młodej kobiety miały m.in. za zadanie pomóc jej rozebrać się. Było zwyczajem, że pan młody dawał pannie młodej prezent na łożu małżeńskim. Obecnie, również i nowo poślubiona małżonka odwdzięcza się mężowi prezentem. Dawniej pan młody nie miał prawa przekroczyć progu sypialni dopóki nie obdarował czymś cennym swojej żony.

Było również zwyczajem, że męska część gości licytowała się o miejsce w małżeńskim łożu. Rzecz jasna z góry było wiadomo, kto ma taką licytację wygrać. Kobiety szły z panną młodą również po to, żeby móc zdecydować o najlepszej ofercie. Pan młody dawał więc pannie młodej prezent - biżuterię, pieniądze, nieruchomości i ziemię etc. i wreszcie mógł dostąpić zaszczytu przebywania z żoną, którą kobiety wcześniej rozebrały, pozostawiając na jej głowie jedynie welon, który mężczyzna musiał zdjąć. Wtedy ksiądz święcił parę w ich wspólnym łożu. Pozostało tylko wypicie ze wspólnego kielicha i państwo młodzi wreszcie zostawali ze sobą sami.

Jednak dawniej para młoda nie mogła przez trzy pierwsze noce od ślubu "skonsumować" swojego związku. Były to tzw. Trzy Noce Tobiasza. Panna młoda i pan młody mieli poświęcić te dni na modlitwę i sen. Jak większość, z początku niezrozumiałych, zwyczajów ma on swoje bardzo proste wytłumaczenie. Najczęściej, para młoda poznawała się w dniu ślubu i zwyczaj ten miał służyć oswojeniu się ze sobą małżonków. Innym spotykanym wytłumaczeniem tego zwyczaju było to, że pierwszej nocy nie sam małżonek miał przywilej spędzenia intymnych chwil ze świeżo poślubioną panną młodą, lecz ktoś zupełnie inny, zazwyczaj ktoś, kto brał udział w aranżowaniu zaślubin. Pojawiały się na Islandii również historie o księżach, którzy wykorzystywali przesąd o jakimś tajemniczym niebezpieczeństwie związanym z dziewictwem i przekonywali, że najlepiej by było, gdyby osoba poświęcona osobiście pozbyła się problemu dziewictwa panny młodej. Tak się dziwnie składało, że im panna młoda była ładniejsza, tym częściej pojawiał się ów problem oraz ksiądz, który oferował się, że go rozwiąże.

Wesela i śluby zmieniły się diametralnie w ciągu ostatniego stulecia. Dawne islandzkie zwyczaje zostały wyparte przez zwyczaje amerykańskie i europejskie. Zachowało się kilka tradycji, czasem lekko zmodyfikowanych, ale podążających za nowoczesnością. Islandczycy odchodzą już niemal całkowicie od dawnych zwyczajów. Coraz częściej można już zobaczyć gości posypujących młodą parę ryżem, a młodzi przyjeżdżają limuzynami, a nie w konnym orszaku.



Skomentuj ten artykuł na forum





Copyright © 2003-2006 ICELAND.PL
Wszelkie prawa zastrzezone - All rights reserved