O portalu Radio Forum Archiwum Porady Czat E-mail Współpraca
II Wielka Wyprawa (lato 2003) - cz.6.
I Wyprawa
(lato 2002)


II Wielka Wyprawa
(lato 2003)
menu

III Wyprawa
(jesień 2003)




Najstarsza część Islandii - Zachodnie Fiordy
trasa: Akureyri - Siglufjörður - Reykir - Ísafjörður - Dynjandi
czas: 27 sierpnia - 1 września





EYJAFJÖRÐUR

Z naszego obozu, rozbitego przy skrzyżowaniu Jedynki i drogi na Dettifoss, szybko ruszyliśmy znów do Akureyri, tym razem jednak wybraliśmy północną drogę wokół Mývatn (87). Nie pojechaliśmy najkrótszą drogą do Jedynki wybierając łącznik 848, który idąc wokół Mývatn dochodzi do Jedynki zamykając koło wokół jeziora. My pojechaliśmy dalej drogą 87, aby dojechać do Laxárdalur (Doliny Rzeki Łososiowej). Tu skręciliśmy w drogę 853, a następnie 856 i tym sposobem dojechaliśmy do hydroelektrowni Laxárvirkjun zbudowanej w 1939 r. Wąwóz rzeki Lax jest w tym miejscu bardzo głęboki, a nurt rzeki dosyć bystry. Niedaleko na drodze 854 znajduje się farma Grenjaðarstaður, gdzie zwiedzić można tradycyjne islandzkie domy zbudowane z kamienia i drewna a rolę dachu pełni u nich torf, na którym rośnie trawa. Podobny skansen odwiedzaliśmy w Bustarfell.

Z drogi 854 skręcamy na 845, która ostatecznie doprowadza nas do Jedynki. Stąd już niedaleko do Akureyri. W mieście nie zabawiamy już długo, robimy niezbędne zapasy i wyruszamy na północ drogą 82.

Pierwszy przystanek to Dalvík (1500 mieszkańców, 40 km od Akureyri) pięknie położony port naprzeciw wyspy Hrísey. W mieście znajduje się bardzo nowoczesny basen wsparty przez miejscowe źródło ciepłej wody. Co ważne dla turystów, obok tego basenu znajduje się bezpłatny kamping. Po wyjechaniu z Dalvík droga jedzie wzdłuż stromych klifów, rozciąga się stąd wspaniały widok na końcówkę Eyjafjörður oraz wyspę Hrísey.

Następny przystanek poprzedzony krótki tunelem to Ólafsfjörður, nieco mniejsze miasteczko (1100 mieszkańców). Położone już bardziej w górach jest również ośrodkiem sportów zimowych.

My jedziemy dalej – naszym celem jest ukryte głęboko w górach miasteczko Siglufjörður, do którego od Ólafsfjörður wiedzie nadal droga nr 82, z tym, że odjeżdża ona od wybrzeża w głąb górzystego półwyspu Tröllaskagi. Mimo, że odległość między miastami w linii prostej jest niewielka (ok. 14 km), to droga między nimi ma długość 62 km. Droga 82 dojeżdża do 76, która już bezpośrednio wiedzie do Siglufjörður (w tym znajduje się krótki odcinek idący tunelem w skałach). Miasto położone jest na brzegu wąskiego fiordu o tej samej nazwie. Miasto jest dość duże bo mieszka tam 1600 mieszkańców. Dojeżdżamy tam już dość późno, więc zatrzymujemy się na noc w pensjonacie (gesthúsið). Warunki naprawdę komfortowe, chyba panuje tu jeszcze duch prosperity ery śledziowej, kiedy to miasto było 5-te pod względem wielkości w Islandii. Teraz to spokojne miasto, które w zimie zamienia się w duży ośrodek sportów zimowych, a w lecie oferuje turystom pokazy historyczne rodem z lat czterdziestych, gdy miasto przeżywało swoje lata chwały. Pokazy poświęcone są głównie czasom przerobu śledzia w miejscowych faktoriach.

Z miasta wyjeżdżamy drogą na skróty 793, która dawniej była jedynym kontaktem miasta ze światem (zimą miasto było odizolowane).

Przełęcz, na którą prowadzi 793 daje piękną panoramę na cała zachodnią część półwyspu. Dalej dojeżdżamy znów do drogi 76, by ruszyć nią do Hofsós. Po drodze jeszcze raz mijamy okolice jeziora Miklavatn. Trudno powiedzieć, czy jest to jezioro, czy może zatoka, ale można powiedzieć, że zachód słońca w tej okolicy fotografowany poprzedniego dnia wyglądał cudownie.



SKAGAFJÖRÐUR

Gdy mijamy farmę Reykjarhóll przed nami rozpościera się widok na długą i piękną wyspę Málmey; dalej w głębi morza widać również mniejszą wysepkę Drangey, z którą związane są różne islandzkie legendy. Aby dopełnić piękna tej panoramie nieopodal znajduje się wystająca z morza góra Þórðarhöfði, która długimi wąsami grobli łączy się z głównym lądem tworząc przy okazji jezioro Hófðavatn. Naprawdę jest to niesamowity widok – taka formacja terenu nawet na mapie wygląda fantastycznie. Parę kilometrów dalej już wkraczamy w obręb Hofsós. Tutaj jemy bardzo smaczny obiad w miejscowej restauracji. Początkowo trochę się niecierpliwiliśmy, bo na zamówione dania czekaliśmy bardzo długo, ale cierpliwość się opłaciła, dania były przepyszne, a przy okazji poznaliśmy tę ciekawą islandzką cechę jaką jest brak stresu i pośpiechu :)

Z Hofsós jedziemy dalej drogą 76 i dojechawszy do skrzyżowania z drogą 767 skręcamy na wschód do jednego z dwóch świętych miejsc Islandii: Hólar. To właśnie tu mieściła się religijna stolica północnej Islandii (już od średniowiecza) – to tutaj rezydowali biskupi. W tej chwili oprócz zabytkowego kościółka, znajduje się tu również nowoczesna szkoła rolnicza, oraz niewielkie akwarium morskie.

Z powrotem wracamy drogą 767, by wrócić do Jedynki. Następny przystanek do większa miejscowość Sauðárkrókur. Tuż przed miastem jest dość duży i ciekawy most nad deltą rzeki Héraðsvötn. Krótki pobyt w mieście i ruszamy do pobliskiego ciepłego źródełka a raczej sadzawki Reykir, która leży na samym końcu polnej drogi. Aby skorzystać w spokoju z niewielkiego okrągłego baseniku, poczekaliśmy aż wygrzewanie zakończy para turystów z Włoch. Akurat mieliśmy czas by zwiedzić okolicę i pozbierać trochę pamiątek do naszego "muzeum". Gdy wróciliśmy ze spaceru cały basen był dla nas! Dno i stopnie porośnięte śliskimi porostami są trochę niebezpieczne, gdyż łatwo o wywrotkę... ale naprawdę warto zanurzyć się w tej wodzie na końcu świata...

Po takim odświeżeniu ruszamy w dalszą drogę, a właściwie wracamy z powrotem do drogi głównej i okrążywszy wzgórza Tindastóll (najwyższy szczyt 995 m.n.p.m) jedziemy dookoła półwyspu Skagi (Skagaheiði). Z daleka podziwiamy tajemniczą wyspę Drangey, na której ma prawo zamieszkiwać z łaski Boga, szatan. Przy zatoce Kaldranavík zauroczyły nas malutkie wysepki i mierzeja odcinająca jezioro Rekavatn od wód morskich. Cóż można powiedzieć, jak wszędzie na Islandii i tu nie zawiodły nas widoki i krajobrazy, strome klify, wodospady spływające do morza i latarnie szczególnie ta na przylądku Kálfshamarsvík, która leży na pięknych bazaltowych skałach, po których beztrosko biegają owieczki.



HÚNAFLÓI

Pod wieczór robimy ciekawe zdjęcia nowoczesnemu kościołowi w Skagaströnd i kierujemy się na nocleg w okolice Blönduós.

Ranek rozpoczynamy od poszukiwań zaznaczonego na mapach wodospadu Mánafoss; odnaleźliśmy dość niski wodospad, który nie wydał nam się zbyt szczególny, choć jak wszystkie wodospady na pewno coś w sobie miał... Wracamy do Blönduós, by zwiedzić miasto, a w nim szczególnie ciekawy kościół w kształcie muszli.

Z miasta wyjeżdżamy Jedynką i okrążywszy deltę kilku rzek (mi.in. Vatnsdalsá, Gljúfurá i Víðidalsá), w której znajdują się dość duże zalewy z największym o dźwięcznej nazwie Hóp. Wjechawszy w drogę 716 dojeżdżamy do prawdziwej atrakcji: wikińskiej twierdzy Borgarvirki, z której roztacza się wspaniała panorama na okoliczne góry i niziny.

Dalej okrążamy wzdłuż brzegu półwysep Vatnsnes. Pierwszą atrakcją jest cudowna skała Hvítserkur, która przypomina potwora na trzech nogach...

Mieliśmy nadzieję spotkać foki, o których informowały tablice, a nawet znaki drogowe i mimo, że już nawet bale drewna w naszej wyobraźni zdawały się ożywać, to żadnej nawet małej foczki nie spotkaliśmy. Przejeżdżamy obok Hvammstangi – miejscowości nad fiordem Miðfjörður. Dojechawszy do Jedynki mijamy bokiem wąski półwysep Heggstaðanes, którego brzegami poprowadzono dwie równoległe drogi, niestety ślepe i nie połączone ze sobą. Mijamy również miasteczko Laugarbakki. Dojeżdżamy do większego fiordu Hrútafjörður, na którego brzegach znajduje się sporo osad. Między innymi w Reykjaskóli można znów natknąć się na gorące źródła ujarzmione dla potrzeb człowieka.



ZACHODNIE FIORDY

Dojeżdżamy do stacji benzynowej w Brú. To tu rozchodzą się drogi, Jedynka prowadzi na południe, do stolicy, a droga 61 zawiedzie nas prosto na zachodnie fiordy. Mijamy jeszcze w nocy małą osadę Borðeyri i dojechawszy do fiordu Bitrufjörður udajemy się na zasłużony nocleg. Rano w wyśmienitym humorze ruszamy na podbój zachodnich fiordów. Z tego miejsca, przy dobrej pogodzie można sfotografować mijane w ostatnich dniach wielkie północne półwyspy i fiordy. Pierwszym celem, ku któremu zmierzamy jest Hólmavík, który stanowi wrota na zachodnie fiordy.

10 kilometrów za Hólmavík odbijamy w głąb lądu, by drogą 61, wśród pięknych skał i wodospadów dojechać do fiordu Ísafjörður (nie mylić z miastem o tej nazwie, które leży nad innym fiordem). Objechawszy tenże fiord dookoła postanowiliśmy odbić na północ by dojechać do końca przylądka Reykjanes. Znajdują się tam niewielkie gorące źródła bijące wprost z morza. Jednak pomysł, by się tam wykąpać okazał się nie wykonalny. Wrząca woda mieszała się z lodowato zimną, a ponieważ morze falowało raz człowiek był parzony wrzątkiem, by po chwili został porażony zimnem. Zrezygnowani tylko popstrykaliśmy zdjęcia mini gejzerkom i ruszyliśmy dalej. Jednak czekało tam na nas chyba ciekawsze odkrycie, gdyż już dawno daliśmy za wygraną, i nie spodziewaliśmy się już spotkać wypatrywanych zwierzaków. Nagle na skałkach jakieś 100 m od brzegu zobaczyliśmy dziwne kształty... które się ruszały! Tak, nie mogło być pomyłki to były zwierzątka. Teleobiektyw aparatu (w sumie ogniskowa 800 mm) upewniła nas, że trafiliśmy do "zagłębia" fok! Foki były i małe i duże, jedne wylegiwały się daleko na marnym wtedy słońcu, a inne podpływały bliżej i z zainteresowaniem oglądały dziwnych dwunogich potworów. Gdyby miały aparaty pewnie zrobiłyby nam zdjęcie. Te piękne, czarne jak bazalt oczy sprawiały, że miało się wrażenie, iż z wody wychyla się dziecko. Okazało się, że foki rozpanoszyły się na Vestfjordach i drugi raz spotkaliśmy znów małą kolonię tych ssaków przy farmie i kapliczce w Vatnsfjörður. Znów poszedł w ruch teleobiektyw i migawka aparatu.

Po nasyceniu się widokiem tych sympatycznych choć trochę strachliwych zwierzaków ruszyliśmy dalej w drogę, która kazała nam omijać po kolei wszystkie fiordy. Pomiędzy Mjóifjörður a Skötufjorður odcinek drogi 61 biegnie na przeciw lodowca Drangajökull, który przy dobrej pogodzie jest widoczny w całej okazałości. Widać też leżący na przeciwległym brzegu dość duży wodospad Möngufoss. Mijamy następne fiordy: Hestfjörður, Seyðisfjörður i Álftafjörður oraz większą miejscowość Súðavík.

Jeszcze jedno okrążenie półwyspu i jesteśmy w stolicy Zachodnich Fiordów czyli Ísafjörður.

Ponieważ był już wieczór, więc po krótkim spacerze po mieście (niestety tylko puby były jeszcze czynne) ruszamy drogą do samego końca a więc do Bolungarvík, by tam spędzić noc. Raniusieńko, po zrobieniu serii zdjęć w Bolungarvík, skąd widać chyba wszystkie większe fiordy przy Ísafjarðardjúp i Jökullfirðir, pojechaliśmy z powrotem do Ísafjörður.

Po ponownym zwiedzeniu miasta i spotkaniu (w okolicy pola golfowego) z Polakami, którzy w niedzielny poranek wybrali się na grzyby, jedziemy dalej, przez Tungudalur, do Suðureyri, do którego prowadzi podziemny tunel ze skrzyżowaniem(!). Jest to miasteczko, które dorobiło się nawet piosenki - przeboju, który można jeszcze czasem usłyszeć w islandzkim radiu.

Wracając znów tunelem, skręcamy pod ziemią na południe by dojechać do drugiego miasteczka - Flateyri. Wszystkie miasteczka tej części zachodnich fiordów borykają się z problemem lawin, widać to po specjalnych konstrukcjach wznoszonych do ochrony przed kataklizmem.

Z Flateyri jedziemy drogą nr 60 na południe na spotkanie z innymi miastami i miasteczkami fiordów zachodnich. Niestety pogoda (mgła) uniemożliwia nam podziwianie gór w tej okolicy. Pierwszą miejscowością na dalszej naszej trasie jest Þingeyri, które leży nad bardzo malowniczym fiordem Dýrafjörður. Kontynuując podróż drogą nr 60, przecinamy półwysep leżący między Dýrafjörður i Arnarfjörður.

Podążając dalej przez góry i fiordy, docieramy do Arnarfjörður. Na zdjęciu przedstawiony jest, widoczny stamtąd, przylądek Langanes z latarnią morską, wejście do Suðurfirðir i półwysep, na którym leży już Bíldudalur. Potem przejeżdżamy stromym i górzystym brzegiem (droga nr 60 i 621), zatrzymujemy się przy wodospadzie na rzece Gljúfurá i przy stadku koni...

...by wreszcie dotrzeć do prawdziwej islandzkiej perły, która pojawia się już powoli na horyzoncie..., a jest nią wodospad Dynjandi, znany też jako Fjallfoss (Górskie Wodospady). Właściwie nie jest to jeden wodospad, a cała ich kaskada z głównym o tejże nazwie. Te mniejsze, to (idąc od dołu): Bæjarfoss, Hundafoss, Hrívaðsfoss, Göngumannafoss, Strondgljúfrafoss, Hæstahjalafoss. Ten olbrzymi wodospad podobny jest do anielskich włosów rozwianych na skałach.

Po godzinnym spacerze przy wodospadach Dynjandi, jedziemy dalej, by odwiedzić Bíldudalur, Tálknafjörður i w końcu najdalej na zachód wysunięte miasto Europy: Petreksfjörður.

W tej okolicy zresztą, wszystko jest NAJ, a dokładniej mówią "najbardziej na zachód wysunięte w Europie", np.: najdalej na zachód Europy wysunięta szkoła, farma, pole, latarnia itp. Dojechawszy do skrzyżowania, nie skręcamy na Bjargtangar – najdalej na zachód Europy wysunięty skrawek lądu. Jedziemy drogą 63, by odwiedzić południowe strony zachodnich fiordów. Po nocnej jeździe z przygodami, gdy pękł nam jeden z przednich amortyzatorów, rano po szybkim demontażu amortyzatora, jedziemy w dobrym nastroju dalej. Odbijamy drogą 607 by odwiedzić Reykhólar, miłe miasteczko położone na szerokim półwyspie.

Powróciwszy do drogi głównej kontynuujemy naszą drogę na południe, by minąwszy małą osadę Króksfjarðarnes przejechać groblą na półwysep Skarðsströnd (jest to nazwa raczej północno-zachodniej części tego półwyspu). Oczywiście wybieramy drogę okrążającą półwysep dookoła zamiast na skróty przez góry.

Nie zawiedliśmy się, na obrzeżach skalistego półwyspu spotkaliśmy piękne wodospady i majestatyczne górotwory...